środa, 20 listopada 2013

Wyniki czyli Michałosia Flos Lek rozdaje


No to co kochani moi ... pora dowiedzieć się kto otrzyma bardzo fajny zestaw kosmetyków ufundowany przez Labolatorium kosmetyczne Flos Lek z najnowszej serii Mineral Therapy :-)

Ale wcześniej kilka słów wstępu przed wynikami.

Do rozdania zgłosiło się 10 osób z czego tylko jedna nie spełniła wymagań ... a mianowicie nie została obserwatorem mojego profilu na Facebooku.







Ale nie przedłużając :-)

Zestaw wygrywa ....








Kochana serdecznie gratuluję i proszę o mail od Ciebie z adresem do wysyłki nagrody :-)

Buziaki,
Michałosia


środa, 13 listopada 2013

Ohh Gosh !!! czyli Michałosia o miętowym balsamie do ciała


Ohh GOSH !!! ... chciałoby się powiedzieć :-)

No to mówię ...

Jeszcze w maju podczas zakupów w Drogerii Natura natrafiłam na promocję balsamów Gosh.
Wybrałam sobie piękny miętowy zapaszek, bo przecież upalne lato było za pasem, a co odświeży bardziej niż mięta.


skład:


Opakowanie to najzwyklejsza plastikowa tuba, z korkiem zatrzaskiem.
Tubka jak tubka, solidnie wykonana, miękka żeby łatwiej było wyciskać zawartość.


Balsam jest w kolorze miętowym (niestety przez obecną aurę pogodową na zdjęciu tego nie widać).
Z opakowania wydobywa się naprawdę cudownie intensywny zapach mięty.
Świetnie radzi sobie z nawilżaniem skóry, pozostawiając na niej delikatny film.
Skóra jest miękka i gładka. A podczas wsmarowywania i jakiś czas po czuć bardzo przyjemy efekt chłodzenia.
Plusów balsamik posiada sporo. Ale są też minusiki.
Niestety po pewnym czasie z ciała ulatniał się ten intensywny miętowy zapach, a bardzo wyczuwalny stawał się taki bardziej chemiczny. Który wyjątkowo potrafił drażnić zapachem zwłaszcza w gorące dni.



Próbuję ten balsam wykończyć od wakacji. I ta chemiczna nuta w jego zapachu, zapewne dawno by go już nie było. A tak walczymy sobie dzielnie na różne sposoby.
Ostatnio wmasowałam go po użyciu czekoladowego żelu pod prysznic Soraya ... i usłyszałam od ktosia, że pachnę jak czekoladki after eight ;-) Mocno miętowe w pysznej mlecznej czekoladzie :-)
Więc może w takim duecie wykończę wreszcie miętowego GOSH'A ;-)

buziaki,
Michałosia

poniedziałek, 11 listopada 2013

Pilomax regeneracja czyli Michałosia o masce do włosów.

Już jakiś czas temu pisałam Wam o masce Henna Wax którą otrzymałam do wypróbowania od Labolatorium Pilomax i o której wpis znajdziecie własnie tu: Klik

Kolejny kosmetyk to seria regeneracja krok 2. maska do włosów farbowanych jasnych.



skład:


Dużym plusem produktu jest fakt, ze podobnie jak henna nie zawiera w składzie parabenów.
Ja cały czas trzymam się swojej zasady kierując się w pielęgnacji moich włosów, jak najmniej parabenów a na silikony pozwolić sobie mogę ;-)
Zresztą gdybym sobie na nie nie pozwoliła to w takim okresie jaki mamy obecnie czyli mokro, wietrznie i wilgotno dosłownie w sekundę po wyjściu z domu wyglądałabym jak sfilcowany pudel.


Ale ok wracając do maski ... bo ja normalnie od paru dni mam jakąś zajawkę na gadanie ;-)
Gadam i gadam i zahaczam o 50 tematów na raz i znowu gadam .... znajomi się zaczynają już śmiać, ze gdyby nie darmowe połączenia to bym w długi popadła ;-)
Ok Miśka się ogarnia ;-) więc maseczka ...
O ile Wax bardzo podpasował mi i moim włosom to z tym kosmetykiem niestety już tak miło nie było.
Konsystencję ma dość fajną, gęstą. Dzięki czemu podczas aplikacji nic nie spływa nam z włosów.
Osobiście miałam uczucie, że ta maska zbytnio obciąża moje włosy.
A ponieważ są one kręcone zależy mi też na tym, żeby ten skręt podkreślać. I niestety ten kosmetyk mi w tym nie pomógł a wręcz przeszkadzał. Nie wiem czemu ale miałam dziwne uczucie, że strasznie ciągnie moje włosy w dół.  Część włosków była dziwacznie ponaciągana i wyprostowana, kolejna część nienaturalnie poskręcana.  Po kilkukrotnym użyciu maska poszła więc w odstawkę i na szczęście zostało mi jej na jeszcze jedno tylko użycie.
Porównując ją do henna wax różnica jest naprawdę ogromna. Po Wax osobiście chętnie nie raz jeszcze sięgnę po tą maskę już raczej niekoniecznie.

Ciekawa jestem jak sprawdziła się u Was ? bo wiem, ze wiele osób też miało z nią doczynienia i sobie chwaliło jej zalety. Być może wynika to też z rodzaju i porowatości naszych włosów.
Mnie nie zachwyca i nie powala, trudno bywa i tak ;-)

buziaki,
Michałosia


p.s. Jak się nie opamiętam z tym gadaniem to chyba zacznę dla Was vlog nagrywać ;-)

sobota, 9 listopada 2013

Zwykłe słowa które cieszą ... czyli Michałosia się wzrusza

Pamiętacie jesienne spotkanie blogerek warszawskich które odbyło się w październiku ?

Spotkanie, spotkaniem ;-) ale podczas niego odbyła się też pewna akcja :-)

Postanowiłyśmy nasze pogaduszki połączyć z możliwością pomocy małym milusińskim ... kociaczkom, podopiecznym fundacji Koci Azyl.

Każda z nas jako wpisowe musiała przynieść karmę dla zwierzaków.
A podczas loterii w której można było wygrać kosmetyki kupowałyśmy losy z których zebrane pieniądze również były przeznaczone na zakup karmy.

Udało nam się podczas tego jednego spotkania zebrać ponad 200 sztuk pasztecików, 10 puszek, 4 kg suchej karmy i 40 ręczniczków które służą malusieńkim kociakom za kołderki.





Wczoraj otrzymałyśmy od Pani Ireny, niespodziankę ...



Mały, zwykły gest, a cieszy wszystkich.
Nas bo mogłyśmy pomóc, Panią Irenę bo chociaż przez kilka dni nie musiała martwić się czym wypełnić małe, głodne brzuszki :-)

Zachęcam was wszystkie, żebyście przy okazji organizacji Waszych spotkań pomyślały o możliwości pomocy innym ... bo przecież nie samymi kosmetykami blogerka żyje ;-)

W sekrecie zdradzę Wam, ze już planujemy kolejną akcję ;-) ... ale o tym na razie ... ciiiii ;-)
Na szczegóły przyjdzie jeszcze czas ;-)


Buziaki,
Michałosia

środa, 6 listopada 2013

Stymulujący peeling do ciała Pat&Rub czyli jak Michałosia Home Spa sobie fundowała

Czasami przez przypadek w nasze ręce trafi coś co potrafi na zawsze odmienić nasze spojrzenie na pewne rzeczy.
Przez taki przypadek - nie przypadek bo na czerwcowym spotkaniu blogerek w Warszawie w moje ręce trafiła paczuszka od Pat&Rub z ich wielkim skarbem " stymulującym peelingiem do ciała".

lubię peelingi i kilka razy w tygodniu je sobie funduję.
dlatego bardzo dużą wagę przykładam do ich skuteczności ale tez tego w jakim stanie zostawiają moją skórę.

Wcześniej miałam już okazję zapoznać się z niektórymi kosmetykami "pata" i każdy z nich w jakiś sposób skradł kawałek mojego serca.
Albo zapachem, albo działaniem ... ale dla tego peelingu przepadłam na zawsze.


Składniki: sól, cukier trzcinowy, olej słonecznikowy, naturalna witamina E, emolienty roślinne, olejek grejpfrutowy, olejek cytrynowy, olejek mandarynkowy, olejek rozmarynowy.




Połączenie w peelingu składników odpowiedzialnych za złuszczanie wraz z olejami zapewnia nam idealny komfort wykonania zabiegów tym kosmetykiem.
Peelingując ciało właściwie czujemy, że kosmetyk sam, idealnie sunie po ciele.
Nie musimy się więc wysilać dokonując jakiś makabrycznych tarć. A zbita formuła gwarantuje nam, ze wykonamy peelingiem zabieg a produkt nie będzie nam przeciekał przez palce.
Zapach jest typowy dla kosmetyków Pat&Rub, bardzo wyczuwalny, charakterystyczny.
Ale ja akurat to w tych kosmetykach uwielbiam, tą intensywność zapachu.



Jest to jeden z tych produktów który jeżeli powiedziano, że peelinguje to tak właśnie jest.
Idealnie w tym kosmetyku została połączona funkcja złuszczania wraz z nawilżaniem.
Film który pozostawiają po sobie oleje znajdujące się w kosmetyku są wyczuwalne  na ciele przez bardzo długi czas. Dzięki czemu możemy sobie odpuścić dodatkowe nawilżanie balsamami bezpośrednio po aplikacji tego peelingu.


450 ml. peelingu kosztuje około 90 zł.
Dużo ?  faktycznie, może i tak ale jest to jeden z tych kosmetyków który zdecydowanie wart jest swojej ceny.
I w chwili obecnej zdecydowanie pobija on swoimi zaletami mojego dotychczasowego ulubieńca - peeling Tołpa, mimo że oba kosmetyki są dość podobne do siebie.

Znacie ten peeling?

buziaki,
Michałosia

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...