Jak tam kochane mijają Wam święta?
Ja już jestem po pierwszej turze smakołyków mojej mamy i w oczekiwaniu na kolejną zamieszczę Wam szybciutką recenzję jednego z rozświetlaczy który już jakiś czas temu zagościł u mnie dzięki mojej siostrze.
Dzięki niej i jej podróżą po swiecie co jakiś czas w moich zbiorach kosmetycznych lądują różne cudeńka, które bardzo mnie cieszą:-)
Bare it All jest to rozświetlający loton przeznaczony do twarzy jak i większych partii ciała.
Samo opakowanie jak na rozświetlacz jest dość spore, więc są szanse, ze nawet przy dość wysokiej cenie będzie wydajny i ekonomiczny.
Dozownik w kształcie pompki rewelacyjnie sprawdza się przy aplikacji, która jest znacznie wygodniejsza.
Po prostu wyciskamy tyle ile potrzebujemy:-)
Rozświetlacz posiada konsystencję lekko płynną. Na poczatku było to dla mnie małym zaskoczeniem kiedy porównywałam jego konsystencję do mojego rozświetlacza z Lancome.
Konsystencja to rodzaj bardzo rzadkiego kremu z drobinkami rozświetlającej masy perłowej.
Bardzo dużym plusem tego kosmetyku jest to, że bardzo ładnie i szybko stapia się ze skórą.
Ja jestem posiadaczka odcienia 370 Pink-A-Boo. Jest to odcień typowego chłodnego różu.
Rozświetlacz daje bardzo fajny efekt mokrego glow:-)
Ja nakładam go na kości policzkowe już po nałożeniu podkładu i delikatnie przykrywam jeszcze pudrem transparentnym. Mimo to efekt w pełni spełnia moje potrzeby rozświetlenia.
Jest trwały i przy starannym nałożeniu makijażu efekt utrzymuje się nawet ponad osiem godzin na naszej skórze.
Do tej pory byłam namiętną fanką rozświetlacza z Lankome jezeli chodzi o te w wersji płynnej.
Jednak Revlon może być godnym następcą Lancome powodując pewne oszczędności w moim portfelu.
Spotkałyście się z tym rozświetlaczem?