I znowu będzie o kremie...;-)
Tym razem jednak wersja dzienna. Tak się jakoś złożyło, że zarówno krem na noc od Delia jak i kremik od Soraya trafiły w moje posiadanie w jednym czasie zastępując mi kremy Nivea z serii Pure& Natural.
O swoim emocjonalnym podejściu do kremów na blogu pisałam już nie raz. Niestety w tej kwestii jestem wyjątkowo wymagająca i stawiam spore wymogi.
Soraya kojarzyła mi się z czasami studenckimi - niedrogie kosmetyki na kieszeń przeciętnego żaka , gdzie po etapie "akademickim" trafiają w czeluści zapomnienia.
Dlatego w ubiegłym jeszcze roku z wielką przyjemnością nawiązałam współpracę z tą marką.
O ich rewelacyjnej maseczce na zaczerwienienia pisałam już na swoim blogu tu.
I nie wyobrażam już sobie obecnie abym nie miała tej maseczki w zapasie.
Tym bardziej miło było mi odkrywać codziennie przez kilka miesięcy zalety kremu do twarzy.
Oczywiście pierwszą rzeczą na która zwracałam uwagę był czas jaki krem potrzebuje na wchłanianie.
Wiadomo rano kiedy czas wydaje się kurczyć z szybkością światła chcę , żeby po kilku minutach nic mi się już na twarzy nie kleiło i nie mazało.
W tym wypadku kremik sprawdza się świetnie. Uwielbiam go za to:-)))
Wystarczy jedna szybka poranna kawka z nałożonym wcześniej kremem a nasza twarz już jest gotowa do dalszych czynności upiększających.
Za wchłanianie więc duży plus. Również konsystencja okazuje się bardzo przyjemna.
Krem jest delikatny, przypomina gęstą bitą śmietankę. Przez co ma się wrażenie lekkości tego kosmetyku.
A jednocześnie sprawia to, że krem jest bardzo wydajny.
Mnie osobiście cieszy fakt, że krem ten ma zdolności do kojenia zaczerwień i napięć na mojej suchej skórze.
Ale wiadomo witaminy robią swoje;-)
Jeżeli zaś chodzi o opakowanie, kremik ukryty jest w szklanym słoiczku (ja jestem miłośniczką kremów zaopatrzonych w pompki ale jak pokazuje doświadczenie z Delią albo pompka albo zadowolenie z kremu;-) )
Kremik jest zabezpieczony sreberkiem co daje nam pewność, ze nikt w nim wcześniej nie zanurzał swoich palcy;-)
Po czterech miesiącach używania tego kremu mogę śmiało stwierdzić, że na dłużej przytulę go do mojego serca:-) Twarzy oczywiście też;-)
Ostatnio kremiki te do testów rozdawała Malina w swoim Malinowym Klubie:-)))
A ja po moich doświadczeniach z maseczką i kremem mam coraz większą ochotę na zapoznanie się z podkładem Soraya Make UP HD zwłaszcza, ze mój obecny ulubieniec od Joko niestety jest wycofywany z rynku a w jego następcach nie odnalazłam niestety tego czego szukam w podkładzie idealnym
Zaciekawiłaś mnie tym kremem. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze kremu do twarzy z tej firmy.
OdpowiedzUsuńSoraya robi naprawdę dobre kremy do twarzy :)
OdpowiedzUsuńCiekawy krem, już dawno nie miałam nic tej marki:)
OdpowiedzUsuńSzczerze... nie polecam tego podkładu- Soraya Make UP HD. Jest mało wydajny, trzeba go nałożyć dosyć sporo i bardzo szybko rozprowadzać bo szybko się wchłania. Dodatkowo pozostawia suchą skórę i zrobiły mi się od niego skórki na nosie :(
OdpowiedzUsuń