niedziela, 28 lipca 2013

Czarne paznokcie czyli Michałosi sposób na manicure imprezowy

Hejka wieczorkowa:-)))

Na dobranoc taki post na szybko o moich dzisiejszych pazurkach:-)))

W niedzielę zazwyczaj tak się dzieje, ze zaczynam na paznokciach najwięcej wymyślać:-)))

Tym razem powstały pazurki imprezowe.
Bo przecież mamy lato, ciepłe wieczory więc pora na szalone wieczorne imprezy:-)))



Powstał z połączenia dwóch lakierów.
Zwykłego czarnego oraz lakieru Nicole by O.P.I o którym już był post tutaj.




Tak dzisiaj będą wieczorkiem prezentowały sie moje paznokcie:-)))

buziaki,
Michałosia

Czarne mydło czyli Michałosia po Savon Noir sięgnęła...

Hej :-))))

Na dzisiaj zapowiadano afrykańskie upały a tymczasem zaraz po przebudzeniu przywitał mnie za oknem deszcz...
No cóż można i tak ;-)
Korzystając więc z szansy na leniwy niedzielny poranek z kubeczkiem kawki biorę się za nadrabianie zaległości blogowych i zdjęciowych.


A dzisiaj opowiem Wam o kosmetyku który od dawna budził we mnie bardzo skrajne emocje.
Sporo czytałam o nim w necie i na blogach...wiele razy stawałam przed dylematem kupić czy nie.
Bo raz słyszałam, ze wrażliwą skórę taką jak moja zmasakruje doszczętnie, innym zaś razem trafiałam na opinie, że jest dla niej wręcz stworzony.

I pewnie dalej bym się wahała gdyby nie wizyta na naszym czerwcowym spotkaniu blogerek przedstawicieli sklepu balm shop.

Ja co prawda otrzymałam wtedy od firmy jako upominek maskę do włosów Apis, a mydło trafiło do Aswertynki.
Ale ponieważ jedna z Apisowych maseczek czeka już na recenzję na moim blogu a As wykańczała właśnie swoje mydełko zrobiłyśmy sobie małą podmiankę;-)

Tym oto sposobem stałam się posiadaczką Savon Noir czyli czarnego mydła z Maroca:-)))




Skład:



Savon noir to czarne mydło bazujące w swoim składzie na czarnych oliwkach.
A jego skład jest oparty tylko i wyłącznie na naturalnych składnikach bez żadnej chemii i ulepszaczy.
Podstawowe wersje kosmetyku zawierają w składzie jedynie oliwki i wodę ale na rynku można znaleźć kosmetyki również z dodatkami na przykład wyciągu z eukaliptusa czy wody z róży damasceńskiej.

Skład tego kosmetyku jest bardzo bogaty w witaminę E która nie uwrażliwia dodatkowo skóry i jej nie zapycha. Dzięki czemu nie powoduje też powstawania wyprysków które niestety często pojawiają się po zastosowaniu kosmetyków zapychających.




Mydło jak nie mydło swoją konsystencją przypomina w tym przypadku raczej smar.
Jest lepkie i kleiste. 
Zapach również może być początkowo trochę trudny do zaakceptowania przez wrażliwe noski.
Mi kojarzy on się z zapachem linomagu którym moje dziecię było obsmarowywane w latach niemowlęcych ;-)

Czarne mydło przeznaczone jest do oczyszczania skóry.
Nie myje ono jej a raczej działa na nią jak najlepsze peelingi enzymatyczne.
Można go również stosować do mycia całego ciała jak i włosów. 
Ponieważ rewelacyjnie radzi sobie z usuwaniem wszystkiego co zbędne.


Przy kontakcie z wodą zmienia swoją konsystencję ze smaru na bardziej kremową dzięki czemu łatwiej jest nam myć twarz czy ciało.

Ale moje kochane tu też jest jedna zasada;-) Nigdy nie nabieramy tego mydła mokrymi dłońmi bezpośrednio z opakowania. Ponieważ nie zawiera on konserwantów pozostawienie wody w zamkniętym opakowaniu mydła może doprowadzić do jego popsucia i utraty swoich właściwości.
Ja odmierzam sobie wcześniej suchymi jeszcze dłońmi potrzebną mi ilość.

No i niestety musimy bardzo uważać na oczy. Ponieważ mydełko kiedy się do nich dostanie troszeczkę nam narozrabia. I możemy liczyć na porządne pieczenie i łzawienie.



Po prawie dwumiesięcznym stosowaniu zauważyłam, ze moja skóra jest odpowiednio oczyszczona.
A bezpośrednio po użyciu jest jedwabiście gładka i miękka.
Nie mamy też efektu ściągnięcia jak po użyciu niektórych kosmetyków do mycia twarzy.
Widocznie zmniejszyły się też i oczyściły pory oraz wyrównał się kolor mojej skóry.

Mimo moich wcześniejszych obaw teraz wiem już, ze jest to kosmetyk który jednak z powodzeniem można polecać wszystkim "wrażliwcom" .

Mydełko możecie kupić między innymi na stronie sklepu Balm Shop za 14 zł.
Więc cena naprawdę jest bardzo przyjemna:-)))

Miałyście już swoje doświadczenia z tym mydłem?

buziaki,
Michałosia

poniedziałek, 22 lipca 2013

Water nail art czyli jak Michałosia na robienie paznokci na wodzie się porwała

Hejka kochane moje:-)

Dziś od rana staram się trzaskać optymizmem na lewo i prawo i jak na razie jakoś mi to wychodzi.
Mam nadzieję,że jest to już trwały powrót do równowagi psychicznej a nie chwilowy epizod;-)
Bo sama już zaczynam tęsknić za tą "normalną" Miśką.

A, ze dzisiaj taki dzień porwałam się na zrobienie sobie Water nail art czyli nic innego jak paznokcie pomalowane w wodzie.

pierwszy raz próbowałam zrobić je tą metodą jeszcze w ubiegłe wakacje...i jak szybko zaczęłam tak szybko skończyłam i więcej do tematu nie wracałam.
Wydawało mi sie to wtedy wręcz nierealne do wykonania.
Dzisiaj postanowiłam jednak podejść do tematu jeszcze raz...i oto efekty:-)










Skórki co prawda wymagają jeszcze porządnego doczyszczenia ale nie spodziewałam się nawet, że doczyszczenie palcy po tej metodzie jest tak długie i żmudne;-)


Może efekt jak na pierwszy raz nie jest powalający ale ja i tak cieszę się, ze wreszcie mi się udało:-))

buziaki,
Michałosia

niedziela, 21 lipca 2013

Ikeowe pierdołki, rozdawajka i kropkowe paznokcie czyli podsumowanie niedzielne u Michałosi

Hej kochane,

Ja ostatnio jak zwykle z doskoku i na szybko.

Czekają mnie małe zmiany w życiu czy ich chcę czy nie i za tydzień zaczynam się przeprowadzać.
Kilka innych czeka na swoje rozwiązanie...tak więc mam za sobą dość ciężki tydzień.

Przy okazji bardzo dziękuję Kamci . Kochana każde Twoje słowo w tym tygodniu tak bardzo podnosiło mnie na duchu, ze nawet sobie tego nie wyobrażasz.

A co u mnie w tym tygodniu? :
Po pierwsze małe Ikeowe zakupy:-)
Naprawdę małe bo robione przez moją psiapsiółkę. Ja niestety musiałam być w pracy i telefonicznie dawałam jej zlecenia. Mam jednak w planach wreszcie przejechać się osobiście do Ikea i dokupić kilka innych pierdółek do mojego nowego lokum.



Postanowiłam też przygotować dla Was na moim profilu na FB malutkie rozdanie:-)
Z typowo letnim zestawem kosmetyków : olejkiem przyspieszajacym opalanie Karotka oraz balsamem ochronnym do ust Flos-lek.
Zasady są bardzo proste, wystarczy libić na FB profil Michałosi świat, polubić rozdaniowe zdjęcie i zgłosić się pod nim:-)))




A na koniec moje dzisiejsze kropkowe paznokcie:-)




buziaki,
Michałosia


środa, 17 lipca 2013

Oczyszczająco-relaksujący peeling BingoSpa czyli jak u Michałosi Prowansja zagościła


Hej:-)

Na samym początku może parę słówek prywaty;-)
Od jakiegoś czasu czuję niemoc, problemy się nawarstwiają, przytłaczają i czasami mam wrażenie że ten mój blog zaczyna się robić chaotyczny a notki są jakieś takie nieogarnięte...
Z góry Was za to przepraszam, ale nie potrafię się skupić i wykrzesać z siebie ostatnio  jakiegoś mega optymizmu.

A dzisiaj będzie taka sobie bajka.... dawno, dawno temu dzięki mojej kochanej Aswertynce skontaktowała się ze mną przesympatyczna Pani Ula ze sklepu  naturica.pl z propozycją współpracy.


Jednym z kosmetyków który sobie wybrałam był peeling do ciała BingoSpa.


Jako fance zdzieraków wszelakich to własnie ten kosmetyk już na początku przyciągnął moją uwagę.
Bo po pierwsze relaksujący...
Po drugie oczyszczający...
A po trzecie z ekstraktami Lawendy, Rozmarynu i Arniki.



skład:



Po otwarciu opakowania roznosi się cudowny zapach ziół z dominującą nutą lawendy.
Nie jest on przytłaczający i nachalny ale wręcz przeciwnie charakterystyczny dla klimatów ziołowych ogrodów ale i bardzo delikatny.
Wyjątkowo zaskoczył mnie również wygląd tego kosmetyku.
Peelingi które do tej pory kupowałam były zazwyczaj w formie żelu z domieszką granulek lub niby to kremu czy w formie żeli.
W tym przypadku mam doczynienia z sypkimi kryształkami przypominającymi gruboziarnistą sól.
Długo zastanawiałam się jak zabrać się do jego aplikacji. 
I zanim znalazłam ten najbardziej pasujący mi sposób przerobiłam ich kilka.
Pierwsza próba było to wmasowywanie  kryształków ręką bezpośrednio w skórę. Niestety kończyło się to tym, że większość z nich lądowała na dnie prysznica.
Kolejna próba to zmieszanie peelingu z balsamem do ciała...ale i w tej metodzie coś mi nie pasowało.
Ostatecznie kosmetyk nakładam na dobrze zwilżoną gąbkę do której kryształki bardzo ładnie przylegają.
Dzięki czemu wykonywany peeling ciała jest skuteczny.


Po za przepięknym i naprawdę relaksującym zapachem, kryształki bardzo dokładnie oczyszczają ciało.
A ponieważ rozpuszczają się one dość wolno kosmetyk staje się jednocześnie bardziej wydajny, ponieważ automatycznie zużywamy mniejsze ilości.
Po za typowym zabiegiem peelingującym zapewniamy sobie jednocześnie masaż całego ciała.
A przecież chodzi też o to, żeby podczas naszych codziennych rytuałów pielęgnacyjnych zapewnić odrobinę relaksu i odprężenia po ciężkim dniu.

Po zabiegu skóra jest bardzo wyraźnie wygładzona, nie jest przesuszona oraz co dało się wyraźnie zauważyć znacznie szybciej  wchłaniają się balsamy i inne specyfiki.

Opakowanie 550 g kosztuje 24 zł i jest to naprawdę w moim odczuciu świetna cena za tak fajny produkt.
tym bardziej, ze własnie ze względu na swoją formę kosmetyk jest bardzo wydajny.

Na stronie sklepu Naturica.pl możecie poczytać więcej na temat tego peelingu.

buziaki,
Michałosia



poniedziałek, 15 lipca 2013

Lovely UV Shine czyli jak Michałosia ukochane róże w paznokciach skryła


Heeeeejeczka dziewczyneczki:-)))



Lubię lakiery...no co ja na to poradzę:-)))
Może dlatego doprowadzam większość moich bliskich do szału zmieniając codziennie kolor na paznokciach.
Zmywam, maluję, zmywam, maluję...taki mój tygodniowy rytuał.

A od jakiegoś czasu przynajmniej dwa razy w tygodniu na moich pazurkach gości:

Lovely UV Shine numer 2.

Słodki pastelowy róż w stylu Barbie.
Do idealnego pokrycia paznokci wystarczają dwie warstwy lakieru.
I mimo, ze nigdy nie byłam fanką tej serii Wibo to akurat lakiery z UV Shine bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły.
Dość ładnie i szybko pokrywają płytkę paznokcia, nie smużą, utrzymują się bez wspomagaczy-utwardzaczy bez odprysków do 4 dni.
A do tego w ofercie znajdują się naprawdę przyjemne letnie kolorki.
Mi osobiście najbardziej podpasował własnie ten róż.
Po pierwszym już moim spotkaniu z nim kolor paznokci od razu skojarzył mi się z różami które kwitną w moim ogrodzie i na których moment kwitnienia co roku wyczekuję z niecierpliwością:-)

Lato ma jednak swój urok, kolor i zapach:-)))

buziaki,
Michałosia

Magiczna włosów naprawa czyli jak Michałosia za artego się wzieła

Heeejka:-)))

Wrzucając dzisiaj rano zdjęcia na blog sama zaczęłam się do siebie śmiać, ze jeszcze chwilka i nie będziecie chciały do mnie zaglądać bo ostatnio nie gości na blogu właściwie nic innego po za postami z szamponami i odżywkami a kolejne zdjęcia już się wgrały.

Trudno, kosmetyki włosowe są ostatnio mocno u mnie wykorzystywane więc należy im się parę słów chociaż.

Dzisiaj pora na kolejny szampon.
Tym razem firmy artego.



Jakiś już czas temu dostałam od tej firmy kilka kosmetyków przeznaczonych do naprawy włosów.
W paczuszce znalazł się między innymi szampon z serii dream rapair przeznaczonej do naprawy włosa.



skład:


Opakowanie to typowa plastikowa buteleczka z której dość łatwo wycisnąć kosmetyk.
Posiada bardzo mocne, solidne zamknięcie...i chwała mu za to:-)
Bo butla może sobie wędrować w torbie czy walizce i mamy pewność, że zamkniecie się nie rozwali i nic nam nie pozalewa naszych skarbów.


Szampon przeznaczony jest do naprawy zniszczonych włosów, a najlepszym do tego sposobem jest oczywiście keratyna i proteiny.
Protein nie mogło zabraknąć w tym kosmetyku.
Szampon zawiera serycynę, najdoskonalszą proteinę jedwabną która odbudowuje włos.
Natomiast składniki aktywne oczyszczają włókna włosa i spajają zniszczone, rozdwojone końcówki.
Szampon jednocześnie uelastycznia włosy, zapobiegając ich łamliwości.



A z osobistych obserwacji Michałosi?

Szampon posiada świetną konsystencję. Nie jest ani za rzadki ani za gęsty...jest taki w sam raz:-)
A do tego jak się pieni. Właściwie wystarczy tylko kropelka i już mamy na włosach masę piany.
Zauważyłam, że po myciu włosy są bardzo dobrze oczyszczone z kurzu, brudu jak i resztek kosmetyków.
Jednocześnie zachowują dłużej świeżość.

Po ponad miesięcznym stosowaniu stały się wygładzone, nie puszą się już tak jak kiedyś. Są sypkie a skręt moich loków stał się bardziej naturalny.

Od jakiegoś już czasu zdecydowanie chętniej sięgam po salonowe szampony do włosów, bo zdecydowanie widać różnicę w ich działaniu.

Niestety musimy się też liczyć z tym, że cena za te kosmetyki nie przypomina tych które widzimy na półkach z szamponami w Naturze czy Rossku.
Za 300 ml tego szamponu musimy zapłacić ponad 30 zł.
W sklepach stacjonarnych niestety ich nie dostaniemy. Raczej trzeba by poszukiwać tych kosmetyków w salonach fryzjerskich współpracujących z firmą artego.

Drogo? może i tak ale to jest zawsze coś za coś.
Ja chyba na dzień dzisiejszy widząc do jak dobrej kondycji udało mi się doprowadzić włosy wolę zainwestować w dobre kosmetyki do ich pielęgnacji niż w kolejną 50 parę butów.





A teraz po szamponowych opowiastkach trochę prywaty z życia;-)
Czyli jak to Misia ciapą jest i będzie.
Wczoraj zabrałam się za dopieszczanie włosów. Wiecie, ze jestem przeciwniczką używania suszarek i prostownicy. Suszarka idzie w ruch tylko kiedy brakuje mi czasu...doszłam do wniosku, ze szybciej ogarnę te  moje loki jak je podsuszę...
Dziarsko powcierałam wszystkie specyfiki we włosy, podłączyłam suszarkę do kontaktu...i ujrzałam ogień.
Zapaliła mi się suszarka... kopnął mnie prąd.
W pierwszym odruchu suszarka wylądowała z całą siłą na ścianie gdzie zakończyła już całkowicie swój żywot. Po łazience rozniósł się smród spalenizny...a moja pierwsza myśl to włosy.
Nie widziałam nic, nie słyszałam nic piekła mnie ręka...zaczęło mi się kręcić w głowie ale cały czas myślałam co z moimi włosami...są? nie ma ich? spaliły się?
Szybkie spojrzenie pełne przerażenia w lustro...są. Patrzę jeszcze raz...są!
Wyszłam z łazienki usiadłam w kuchni i dopiero po kilku minutach doszło do mnie, że ...mam spaloną skórę wewnątrz dłoni...
Czyli nie mam suszarki, mam popaloną skórę...ale mam włosy:-)))


buziaki,
Michałosia


czwartek, 11 lipca 2013

Balea Locken power spray czyli jak Michałosia kręciołki na głowie wspomaga

Hej kochane:-)

Jakoś tak ostatnio się składa, ze w większości posty na blogu związane są z kosmetykami do pielęgnacji włosów.
Dzieje się tak chyba tylko dlatego, ze większość od dłuższego czasu skutecznie zadomowiła się w mojej łazience i przyszła pora na parę zdań o nich.

Dzisiaj będzie o płynie Balea przeznaczonym do włosów kręconych.


Jest to spray przeznaczony do codziennej pielęgnacji włosów naturalnie kręconych i loków.
Wedgług zapewnień producenta nadaje włosom blask i intensywnie chroni kolor.Włosy stają się miękkie i miłe w dotyku a loki stają się sprężyste i elastyczne.
Intensywnie i głęboko pielegnuje skórę i włosy,nawilża i nadaje im jedwabisty blask.
Formuła kosmetyku zawierająca panthenol sprawia,że włosy sa idealnie nawilżone.
Odżywia i wzmacnia włókno włosa od wewnątrz ,az po same końcówki.Nadaje włosom objętości i zdrowego wyglądu.
Spray zawiera kompleks antystatyczny, co zapobiega elektyzowaniu i puszeniu się włosów.
Oparty na CURL-FORMING SYSTEM.




skład:

AQUA · METHYL GLUCETH-10 · POLYACRYLATES- 14 · HYDROLYZED CORN PROTEIN · HYDROLYZED SOY PROTEIN · HYDROLYZED WHEAT PROTEIN · CAPRYLYL GLYCOL · PARFUM · ACRYLATES/ C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER · PEG-40 HYDROGENATED CASTOR OIL · AMINOMETHYL PROPANOL · BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL · ALPHA-ISOMETHYL IONONE · LIMONENE · PHENOXYETHANOL



Produkt zamknięty jest w platikowej butelce z dozownikiem w formie psikacza.



W butelce znajduje się 150 ml produktu.
Krórym spryskujemy niewielką iloscia wilgotne jeszcze włosy i pozostawiamy do wyschnięcia.



Osobiście od poczatku bardzo przypadł mi ten kosmetyk do gustu. Zazwyczaj rano mam ogromny problem z ujażmieniem moich niesfornych loczków, a wszelkie próby przywołania ich do ładu kończą się na spieciu ich w koczek.
Spray bardzo ładnie foruje loki i podkreśla ich skręt.
Faktycznie po użyciu zauważalny jest brak puszenia się i elektryzowania włosów.
Dodatkowo są one nabłyszczone, co mnie również cieszy.
Spray po za uformowaniem loków ma również za zadanie utrwalenie ich. I sprawdza się do tego świetnie.
Włosy przez bardzo długi czas zachwują ładne loki i sprężystość.
Ale...ponieważ jakieś ale musi być. Mimo , ze jestem tym koismetykiem zachwycona to zauważyłam niestety, ze przy codziennym stosowaniu zaczął przesuszać mi włosy. W pewnym momencie niestety już bardzo. Wczoraj nawet rozawiałam na jego temat z moją fryzjerką i wyjaśniła mi ze jest to reakcja moich włosów na aplikację jednego kosmetyku codziennie od prawie półtora miesiąca.
Uczuliła mnie, ze co jakieś dwa tygodnie powinnam robić sobie od niego kilkudniową przerwę i powinno być ok.
Mam nadzieję, ze tak będzie więc z wielką chęcią dam mu jeszcze jedną szansę ,bo sprawia ze moje loki są cudne:-)

buziaki
Michałosia


P.s. dziewczynki jeżeli któraś z Was jest z Krakowa lub okolic to zapraszam was na profil firmy Lagenko-kolagen naturalny na FB. Pani Diana będzie w lipcu organizowała spotkania na których można poznać produkty tej firmy ( miałyście okazję poczytać u mnie o ich maseczce kolagenowej Last Minute) oraz wykonać bezpłatnie zabiegi kosmetyczne z użyciem ich kosmetyków.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Lakier termiczny czyli jak Michałosia w minutę kolor na paznokciach zmienia


Hej dziewczynki:-)

jak Wam ninął weekendzik?
U mnie w niedzielę był plażing i smażing, a dzisiaj od rana walczyłam z potężnym leniem nie mając siły w pracy ruszyć ani ręką ani nogą;-)

Nawet myśleć mi się nie chce nad górnolotnymi postami więc będzie o lakierze do paznokci:-)

Dwa lakiery termiczne Miss Match dostałam od Agi z bloga misz-masz kosmetyczny.

Dziś jeden z nich.





Po malowaniu lakier ma kolor fioletowy.

Pod wpływem ciepła i słońca zaczyna zmieniać odcień na jasnorózowy czasami niemalże biały.

Sam lakier można powiedzieć, ze jest całkiem niezły. Bardzo ładnie się nakłada, nie smuży. Do idealnego pokrycia wystarczą dwie warstwy.
Niestety zaczyna odpadać po dwóch dniach od nałożenia, więc z trwałością u niego kiepsciutko.

Ale z tego co wiem cena nie jest jakaś wielka (jeżeli dobrze pamiętam to kosztował niewiele ponad 5 zł)

A mi efekt zmieniającego się koloru na paznokciach podoba.
I ostatnio często sięgam właśnie po niego:-)

Macie swoje ulubione lakiery termiczne?
A może Wam się nie podobają?

buziaki,
Michałosia

sobota, 6 lipca 2013

Aloesowe działanie szamponu equilibra


Dzień dobry bardzo:-)))

Zapowiada się piękny upalny sobotni dzień:-)
Michałosia dzisiaj się opala, jutro plażuje a na razie pijąc poranną kawkę funduję Wam kolejną notatkę.

Będzie o szamponie...aloesowym:-)


Jakiś czas temu od przesympatycznej Pani z firmy equilibra dostałam propozycję współpracy i możliwość przetestowania ich kosmetyków.
Nie będę ukrywać, że na tą paczuszkę czekałam ze szczególną niecierpliwością.
Może dlatego, że od jakiegoś już czasu w necie na temat tych włoskich kosmetyków krąży bardzo wiele jak najbardziej pozytywnych opinii.
Po drugie dlatego też, że są to kosmetyki które w swoim składzie zawierają naprawdę duuuuużo aloesu, naturalnego i nieulepszanego.

O właściwościach aloesu w necie znajdziecie naprawdę dużo ciekawych artykułów więc ja już na ten temat tutaj nie będę się rozpisywać.

A ponieważ jest to notka o kosmetyku do włosów skupimy się na jego działaniu własnie na nich:-)
W pielęgnacji włosów aloes ma za zadanie nawilżać je, zmiękczać i odżywiać. Działa też rewelacyjnie jako środek ochronny na włosy.


Producentowy opisik butelkowy:


skład :

Nie będę się za bardzo skupiać tym razem na najnudniejszych częściach recenzji jakimi są opisy opakowania :-P
Jest to tradycyjna plastikowa butelka, dość miękka z której łatwo można kosmetyk wydostać.
Z mocnym i wytrzymałym zamknięciem.



Aloes jest zielony...szamponik też jest zielony:-)
Pięknie bardzo delikatnie pachnie. I świetnie się pieni.
Bardzo dobrze oczyszcza włosy z zanieczyszczeń.


Ponieważ szampon nie zawiera w składzie SLS i parabenów oraz żadnych zbędnych detergentów skusiłam się i wypróbowałam go również do zmywania olejów z włosów.
I z całą odpowiedzialnością stwierdzam, ze jak na razie jest to najlepszy szampon do zmywania oleju na jaki udało mi się trafić. A z ich zmywaniem radzi sobie już po pierwszym myciu, nie pozostawiając resztek na włosach.
Włosy po myciu są miękkie, sypkie i bardzo podatne na układanie. W moim przypadku szampon dodatkowo bardzo ładnie podkreśla skręt loków co jednoznacznie świadczy o tym, że je nawilża.

Za butelkę 250 ml zapłacimy około 20 zł. Więc cena nie jest wygórowana:-)

Jeżeli będziecie tylko miały okazję zapoznać się z kosmetykami tej firmy szczerze Was namawiam:-)
I nie dlatego, ze kosmetyki od equilibra dostałam w ramach współpracy ale dlatego, ze naprawdę warte są tego aby zwrócić na nie uwagę wśród innych kosmetyków.

Zresztą same możecie poczytać o nich więcej na stronie equilibra.pl




buziaki,
Michałosia

piątek, 5 lipca 2013

Czerwcowe denko

Hejka:-)

Korzystając z wieczornego leniuchowania nadrabiam zaległości. A ponieważ mamy już lipiec wypadałoby wreszcie pokazać wam moje denko z czerwca:-)
Będzie skromnie...nawet bardzo. Ale o tym uprzedzałam już wcześniej.


1. Maseczka kolagenowa Last Minute Lagenko. Był o niej post. Kupię ponownie bo bardzo mi podpasowała.
2. Sól BeBeauty. Haha zaskoczenie??? Michałosia i sól??? to opakowanie jest już tak wiekowe, ze tylko mi przeszkadzała pomiędzy innymi kosmetykami w związku z czym cała rodzina była zmuszana do moczenia stópek w soli aż wreszcie się jej pozbyłam. Czy kupię??? na razie nie...pomyślę jak się wanny dorobię.
3. Płyn micelarny Ziaja Sopot Spa. Mój ulubieniec o którym już pisałam. Kupię go ponownie bo często wracam do tego płynu.
4. Płyn micelarny Marion. o nim też był post. Spodobał mi się więc zdecydowanie po niego sięgnę jeszcze raz.


5. Próbki szamponu i odżywki Matrix do ochrony koloru. Fajny produkt, ale cena mówi sama za siebie. Więc na razie pozostanę na próbkach.
6.Próbki kremu tonującego Lierac. Świetne. super zgrały się z moją cerą i myślę nad produktem pełnowartościowym intensywnie. Na razie cena trochę odstrasza bo kosztuje 80 zł za 30 ml. Ale może sie skuszę.
7. Kuracja do stóp Marion z parafiną. Niestety produkty do pielęgnacji stóp tej firmy raczej do mnie nie przemawiają więc już raczej po nie nie sięgnę.
8. Próbka kremu złuszczającego na noc Bandi. bardzo fajny kremik i zastanowię się nad jego zakupem jak już wymiziam moje kremowe zapasy.
9. Czarna konturówka do oczu Avon. kupiona w zastępstwie za żelową konturówkę tej samej firmy. Wolę żelową i jej pozostanę wierna.
10.Nawilżające chusteczki odświeżające Frotto. W Lidlu kosztują 90 groszy za paczkę a w czasie upałów zużywam je w ilościach hurtowych. Kupię ponownie bo są tanie i świetnie spisują się ze swojej roli.


Koniec....
To by było na tyle w czerwcu:-) Zaczełam używać sporo nowych kosmetyków w zastępstwie za zużycia z kwietnia i maja dlatego bilans czerwca widać na powyższych zdjęciach:-)

buziaki
Michałosia

Isana szampon dla blondynek...czyli co Michałosi nie zachwyca


Heeeejka:-)

Dzisiaj post dedykowany blondynkom :-)

Jakiś czas już temu mogłyście przeczytać o moich sprawdzonych sposobach na pielęgnację włosów blond w tym poście. A teraz pora na kosmetyki których używam i moje opinie o nich.


Na pierwszy ogień idzie szampon do włosów blond z Isana.

Tak naprawdę trafił w moje ręce przez przypadek. Poszłam do rosska po inny wyszłam z tym bo był w promocji za niecałe 5 zł.




skład a w nim dużo chemii:


W odróżnieniu od większości dostępnych szamponów przeznaczonych do pielęgnacji jasnych włosów ten nie ma tonacji fioletowej ale jest przeźroczysty, lekko żółtawy.
Oparty na rumianku który ma bardzo dobry wpływ na usuwanie żółtego odcienia z włosów.

Szampon niestety jest dość rzadki więc często zdarza mi się, że połowa z tego co wyleję na dłoń przecieknie między palcami.
Pieni się nawet dość dobrze, oczyszczając włosy. Wywiązuje się z zadania i nie pozostawia na nich koloru jajecznicy, ale mi w nim czegoś brakuje...
Chociaż by tego, że po myciu włosy nie są nawilżone i sypkie. Kilka razy zdarzyło mu się również moje włosy nieźle skołtunić. Co przy moich kręconych włosach raczej uśmiechu na twarzy mojej nie wywołało.
Szampon właściwie po za myciem nie robi z nimi nic. A jak nie robi to mnie sobą nie zachwyca.

A ponieważ to nie koniec to...
Ulubioną rzeczą w szamponach tej firmy są dla mnie opakowania :-P
Powiało sarkazmem co? :-P
Nie dość, ze butla plastkowo toporna i dość mocno trzeba się naściskać i uciskać , żeby szampon z niej wydostać (dobre ćwiczenie na biceps i mięśnie rąk ) to zamknięcie rozpada się po pierwszym otwarciu.
I dzieje mi się tak za każdym razem ilekroć kupuję szampony od Isana.
Stoi sobie później taka smętna buteleczka na półce, niezamknięta i prosi się o litość żeby ją szybko wykończyć i wreszcie wyrzucić.





Mam w planach dokończyć to opakowanie i raczej na ten szampon już się więcej nie skuszę.
Dobrze chociaż, ze cena taka mini i żalu nie mam sama do siebie, ze go kupiłam.

A Wy znacie? używacie?

buziaki piątkowe,

Michałosia

czwartek, 4 lipca 2013

Wibo Lovely Pearl czyli jak Michałosia perłami paznokcie obsypała

Hejka moje kochane :-))))

Tęskniłyście za Michałosią?
Mam nadzieję, ze chociaż troszeczkę...bo ja za Wami bardzo.
Ale jestem, żyję i pomalutku zaczynam wracać do codziennej rutyny.
Niestety obowiązki służbowe, problemy życiowe zmusiły mnie do ogarnięcia wielu spraw w statusie "priorytet" i niestety blog musiał na jakiś czas zejść na dalsze miejsca.
Mimo problemów i komplikacji nie chwaląc się w moim życiu wydarzyło się też coś ważnego;-)
Ale podobno tak to jest, ze po każdej burzy zawsze wychodzi słońce a los stawia nam na drodze osoby które namalują dodatkowo tęczę ;-)

Ok ja tu pitu, pitu a że to nie lifestyle tylko blog kosmetyczny  to będzie o lakierku:-)

Nowości od firmy Wibo - Lovely Pearl.






Zestaw składa się z lakieru bazowego oraz perełek w identycznej tonacji kolorystycznej.
A ponieważ w wielu komentarzach prosicie o instrukcję jak wykonuję różne kombinacje na pazurkach tym razem będzie opisowo.
Do wykonania paznokci po za lakierem i perełkami wykorzystałam tez naklejki na paznokcie.






Tak wygląda na paznokciach kolor bazowy. Zarówno lakier jak i perełki to odcień numer 6.



Na lekko mokry jeszcze lakier wysypujemy perełki z buteleczki.
Ja zdecydowałam się na jeden tylko paznokieć, i do wysokości linii uśmiechu. Ponieważ perełki są jednak dość odstające nie chciałam nimi o wszystko zahaczać.
Po obsypaniu paznokcia należy je dość dobrze docisnąć do lakieru i poczekać aż całość całkowicie wyschnie.



Żeby urozmaicić efekt końcowy i oddzielić linię perełek od lakieru zdecydowałam się na naklejkę do paznokci.
A cały efekt widać na pierwszym i ostatnim zdjęciu.



Te lakiery naprawdę robią bardzo fajne wrażenie, ale niestety mają też wady.
Po wykonaniu takich paznokci cieszymy się nimi praktycznie jeden tylko dzień albo i nawet kilka godzin.
Po dwóch , może trzech godzinach perełki z niebieskich stały się srebrnymi, czyli ich kolor całkowicie się wytarł. za to po nocy niestety na paznokciu zostały już jakieś pojedyńcze sztuki które uchowały się na nim chyba przez przypadek;-)

A Was w ramach przeprosin za nieobecność zapraszam do obserwowania mojego profilu na FB:-)
Lada dzień pojawi się tam dla Was niespodzianka;-) Mam nadzieję , ze miła:-)

buziaki,
Michałosia

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...