Czasami przez przypadek w nasze ręce trafi coś co potrafi na zawsze odmienić nasze spojrzenie na pewne rzeczy.
Przez taki przypadek - nie przypadek bo na czerwcowym spotkaniu blogerek w Warszawie w moje ręce trafiła paczuszka od Pat&Rub z ich wielkim skarbem " stymulującym peelingiem do ciała".
lubię peelingi i kilka razy w tygodniu je sobie funduję.
dlatego bardzo dużą wagę przykładam do ich skuteczności ale tez tego w jakim stanie zostawiają moją skórę.
Wcześniej miałam już okazję zapoznać się z niektórymi kosmetykami "pata" i każdy z nich w jakiś sposób skradł kawałek mojego serca.
Albo zapachem, albo działaniem ... ale dla tego peelingu przepadłam na zawsze.
Składniki: sól, cukier trzcinowy, olej słonecznikowy, naturalna witamina E, emolienty roślinne, olejek grejpfrutowy, olejek cytrynowy, olejek mandarynkowy, olejek rozmarynowy.
Połączenie w peelingu składników odpowiedzialnych za złuszczanie wraz z olejami zapewnia nam idealny komfort wykonania zabiegów tym kosmetykiem.
Peelingując ciało właściwie czujemy, że kosmetyk sam, idealnie sunie po ciele.
Nie musimy się więc wysilać dokonując jakiś makabrycznych tarć. A zbita formuła gwarantuje nam, ze wykonamy peelingiem zabieg a produkt nie będzie nam przeciekał przez palce.
Zapach jest typowy dla kosmetyków Pat&Rub, bardzo wyczuwalny, charakterystyczny.
Ale ja akurat to w tych kosmetykach uwielbiam, tą intensywność zapachu.
Jest to jeden z tych produktów który jeżeli powiedziano, że peelinguje to tak właśnie jest.
Idealnie w tym kosmetyku została połączona funkcja złuszczania wraz z nawilżaniem.
Film który pozostawiają po sobie oleje znajdujące się w kosmetyku są wyczuwalne na ciele przez bardzo długi czas. Dzięki czemu możemy sobie odpuścić dodatkowe nawilżanie balsamami bezpośrednio po aplikacji tego peelingu.
450 ml. peelingu kosztuje około 90 zł.
Dużo ? faktycznie, może i tak ale jest to jeden z tych kosmetyków który zdecydowanie wart jest swojej ceny.
I w chwili obecnej zdecydowanie pobija on swoimi zaletami mojego dotychczasowego ulubieńca - peeling Tołpa, mimo że oba kosmetyki są dość podobne do siebie.
Znacie ten peeling?
buziaki,
Michałosia
chętnie też go przetestuję, niech no tylko jakaś promocja się trafi :D
OdpowiedzUsuńAlicja musisz polować bo często trafia się w promocji -50% :-)
UsuńMiałam go! Mam takie samo zdanie na jego temat jak Ty:)
OdpowiedzUsuńJak będę miała jakiś nagły przypływ gotówki to z chęcią go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńPolecam, nie zawiedziesz się :-)
UsuńSłyszałam o nim dużo dobrego, cena jednak rzeczywiście może odstraszyć.
OdpowiedzUsuńPeeling jest tak wydajny, ze cena mimo, że odstrasza to w porównaniu z zawartością już tak wysoka się nie wydaje :-)
UsuńMiałam, mam i kupie znowu jak się skonczy :D skradł moje serce i od czerwca nie zamienie go na nic innego :P a co do ceny to 89 zł za 500 ml ( zwiekszyli z 450 ml ) to dobra cena zważywszy na fakt ze jest meeeega wydajny :)) uzywam swoje opakowanie od czerwca i dopiero w niedziele dotknełam PALCEM dna :P mimo ze tego dna realnie jeszcze nie widac :D
OdpowiedzUsuńodkłądajac codziennie 1 zł do skarbonki po 3 miesiacach spokojnie mozemy kupićsobie kolejne opakowanie ;D i kolejne, i kolejne ;D
Ja w moim do dna jeszcze nie doszłam, chociaż pewnie nastąpi to już za chwilę ;-) Ale masz rację jak na kosmetyk który używamy od czerwca to 90 zł na 5 miesięcy to pikuś ;-)
Usuńjak ja nienawidzę tej serii...
OdpowiedzUsuńPo to produkt który albo się kocha albo nienawidzi ;-)
Usuńej Michałośka nie zadobrze Ci :P
OdpowiedzUsuńale co ? bo wybacz nie zrozumiałam ... z czym niby ma mi być za dobrze ? że mam ten peeling ?
Usuńnie za dobrze? każdy dostał co dostał. że w Twoim się peeling nie znalazł to juz nie nasza wina.
Usuńnie ma przypadków, wszystko jest nam pisane ;) peeling sama bym chciała, z tej serii mam masło :P
OdpowiedzUsuń