piątek, 9 listopada 2012

" Klient Nasz Pan" czyli o kulturze sprzedawców słów kilka...







W moim mieście niedawno otworzyła się nowa drogeria...można by pomyśleć sklep jak sklep...kolejny.
Z ploteczek krążących jednak po mieście do mnie i mojej przyjaciółki docierały informacje iż w owej drogerii można dostać dosłownie wszystko. Każdą markę, każdy odcień czyli wszystko czego dusza zapragnie.
A ponieważ obiecałam przyjaciółce, że pomogę jej uzupełnić kosmetyczne zapasy oraz zaopatrzyć ją w nową kolorówkę na pewną okazję,  decyzja była krótka...jedziemy zobaczyć ten sklepowy cud:-)

Weszłam i zamarłam. Pomyślałam tylko "jestem w kosmetycznym niebie". Sklep jasny, przestronny na ścianach wypełnione po brzegi regały ze wszystkim czego dusza zapragnie. Za lada natomiast stoi Pani w wieku około 50 lat - zadbana, elegancka myślę sobie "dobrze jest"
Poprosiłyśmy o kosmetyki z wish listy przyjaciółki i przeszłyśmy do wybierania kolorówki...
i w tym momencie zaczęłyśmy być dla miłej, eleganckiej i zadbanej Pani sprzedawczyni ( jak się później okazało właścicielki sklepu) problemem.
O ile poprosiłyśmy o dwa odcienie cienia do powiek żeby go obejrzeć problemu nie było, ale przy kolejnych dwóch pani przestała się już miło uśmiechać.
Kolejny produkt - podkład do twarzy, wiedziałam dokładnie jaka firma, jaki odcień (nazwa, numer) . Za naszymi plecami stała cała szafa tej firmy:-)
Poprosiłam o podkład podając konkretną nazwę na co sprzedawczyni z wielkim zdziwieniem oznajmia
-"Pani sobie taką nazwę odcienia wymyśliła? czy gdzieś usłyszała i dobrze nie dosłyszała?"
Zamurowało mnie:-) Z uśmiechem jednak wyjaśniłam Pani , ze taka nazwa odcienia w produktach tej firmy istnieje i proszę aby mi go poszukała:-)
Poszukała, pogrzebała-znalazła:-)
Przechodzimy do lakierów - w planach miałyśmy szary...w gablotach wystawione jak na moje oko około 500 różnych odcieni w kolorach tęczy.
Przebieramy, oglądamy, porównujemy...cóż taka babska natura  (zwłaszcza jeżeli stoi się przed aż takim asortymentem).
Zaczełyśmy z przyjaciółka rozmowę który odcień wybrać gdy nagle słyszymy słowa " miłej Pani sprzedawczyni"
-"Wyjełam 10 lakierów a wy tyle w nich grzebiecie i zdecydować się nie umiecie"
Mimo iż jestem wygadana w tym momencie zabrakło mi słów...
Myślę sobie po pierwsze jakie "Wy" nie wyglądamy na podlotki, wracałyśmy z pracy wiec ubrane byłyśmy elegancko w płaszcze i szpile wiec o co chodzi???
Po drugie jesteśmy klientkami z prawem wyboru a na ladzie leżał już wybrany przez nas towar za ponad 100 zł.
Spojrzałyśmy się tylko z przyjaciółką na siebie i poprosiłyśmy o podsumowanie zakupów (nie dostałyśmy nic w co mogłybyśmy je zapakować wiec upychałyśmy je do naszych torebek o paragonie już nie wspomnę)
Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z wielkim niesmakiem...

Po drodze do domu, żeby ochłonąć wstąpiłyśmy na kawkę i ciacho:-)
Pierwsza rzecz za która się zabrałam przy kawie to był szybki przegląd kosmetycznych zakupów.
Zupełnie przypadkowo wzrok mój padł na datę ważności podkładu...patrzę, patrzę i nie wierzę:-)
Przyjaciółka patrzy i wpada w histeryczny śmiech... podkład ważny do 04.2012!!!!
Nie myślałam dużo... rzuciłam tylko hasło
-" dopijaj kawę wracamy do babsztyla"

Wchodzimy, przy ladzie klientka kupuje puder:-)
Pani sprzedawczyni podaje jej biały,ryżowy.
Kobitka ogląda i pyta
 "ale czemu on taki biały?"
na co w odpowiedzi słychać:
" nie wiem to nowość, przedstawiciel przywiózł to wzięłam"

Nie wytrzymałam...wytłumaczyłam za Panią sprzedawczynię klientce o co chodzi z pudrami ryżowymi.
Kupiła, zapłaciła, wyszła.
Podchodzimy z naszym podkładem i pokazujemy jego datę ważności.
Następuje chwila ciszy...długa chwila ciszy....i słyszymy
" Wymienić to mogę z paragonem a wy go nie macie"

To był moment w którym załączył mi się agresor...przestałam być miła, uśmiechnięta i powiedziałam pani co myślę o jej kulturze i podejściu do klienta.

Wyszłam trzaskając drzwiami. I nie chodzi mi już tu o te 16 zł za podkład ale o kulturę człowieka do człowieka. Sprzedawcy do klienta.
Nie oczekuję w sklepach tego, że ktoś na powitanie będzie rozwijał mi czerwony dywan, częstował kawą i plotkował o kosmetycznych nowinkach...ale chcę jako klient mieć prawo wyboru pomiędzy produktami nawet jeżeli będzie on trwał godzinę, chcę mieć możliwość przeczytania opisu na etykietkach, chcę móc sprawdzić kosmetyki kolorowe na testerach, i chcę kultury słowa w stosunku do klienta który intruzem przecież nie jest. Czy naprawdę tak dużo chcę???

Zgrzyt w zębach pozostał mi do chwili obecnej-niestety.
Opowiadałyśmy dzisiaj o wczorajszym dniu znajomym w pracy i okazało się, ze nie tylko my zostałyśmy w tym sklepie tak potraktowane.

Uzewnętrzniłam się:-) i chyba jest mi lżej:-)

Nasuwa mi się tylko jedna myśl...po co otwierać tak dobrze zaopatrzony sklep skoro króluje tam motto
 " klient twój wróg"
Skrycie mam jednak nadzieję, że siła marketingu szeptanego w naszym mieście zwycięży...





15 komentarzy:

  1. chyba bym zabiła.. co za babsko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety chciwość nie popłaca. Lepiej stracić klientki niż się z nimi dogadać:-)

      Usuń
  2. Przy takich dużych zakupach na pewno upomniałabym się o paragon. Ja do takich sklepów nie wracam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielonooka jak mi to dzisiaj mój szef tłumaczył kobitka nie osiągając pewnego progu obrotów w sklepie nie ma obowiązku posiadania kasy fiskalnej a co za tym idzie paragonów zwłaszcza,ze jest to nowy sklep. Więc tu jest kwestia ludzkiej przyzwoitości;-) Przez prawie 40 minut byłyśmy jedynymi klientkami w sklepie a z reklamacją wróciłyśmy po 30 minutach od zakupów.Jak by chciała to by załatwiła sprawę "pozytywnie". Skorzystała po prostu z okazji do pozbycia się "bubla" a przy okazji straciła klientki. A mogło być tak miło...:-)

      Usuń
  3. Masakra, jak ona chce zarobić? :D wiem, że powinno chodzić o ludzką żuyczliwość, ale zakładając, że ta baba jest wredna z charakteru, to i tak powinna przecież chcieć zarobić :d niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a może nie chce zarabiać tylko na przykład całe życie marzyła o wypasionym sklepie i klienci którzy wykupują jej towar są niemile widziani;-P

      Usuń
    2. Hahah no to chyba najbardziej prawdopodobne, patrząc na jej stosunek do oglądania i przebierania w towarze :P Albo może wydaje jej się, że jak już raczyła założyć sklep, to wszyscy będą tylko w sznureczku przychodzić, brać od razu konkretną rzecz, grzecznie płacić i wychodzić po 5 sekundach.

      Usuń
  4. Nie wiem dlaczego ale zwykle panie w tych lepszych perfumeriach nie są zbyt miłe. Czuje się tam jak złodziejka i zawsze patrzą mi na ręce, nie mogą chyba pojąć, przyszłam tu coś kupić ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe tak ten moment zaskoczenia kiedy płacisz za zakupy w oczach sprzedawczyni -bezcenne;-)

      Usuń
  5. To że nie wzięłas paragonu to była Twoja gafa. Zgodnie z prawem to paragon jest dowodem zakupu, nieważne czy robiłaś zakupy przed chwila czy miesiąc temu. Pomijając to, to ekspedientka zachowała sie karygodnie.
    Nie dziwię sie Wam, że się tak wkurzyłyście... O klienta powinno sie dbać, a nie odstraszać do od siebie i zniechecac do dalszych zakupów. :/
    Ja z kolei nie lubie ochroniarzy z Rossmann'a. Łażą za klientem i patrzą na ręcę, tak jakby każdy był potencjalnym złodziejem- skandal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nie cierpię ochroniarzy z rossmanna. kilka razy wyszłam bo nie mogłam wytrzymać ich łażenia za mną krok w krok. czuję się zawsze jak złodziejka :D moja koleżanka powiedziała mi kiedyś, że tak ją wkurzają, że z przekory chyba w końcu coś ukradnie!

      Usuń
  6. Ja to wredna jestem, w napadzie szału podkład umieściłabym na ladzie. W postaci płynnej. A kiedy za blisko drepcze za mną ochroniarz to się do niego odwracam i patrzę pytająco prosto w jego czujne oczka. Spróbujcie :P! Poprawa humoru gwarantowana ;)!

    OdpowiedzUsuń
  7. ja ubolewam nad tym, że kultura w polskich sklepach nie jest na najwyższym poziomie, w Holandii, Niemczech czy Francji sprzedawcy się usmichną powiedzą miło dzień dobry, u nas nie jest zazwyczaj miło, mnie irytują także ochroniarze czasem czuję się jak intruz w sklepie który chce coś zwinąć

    OdpowiedzUsuń
  8. ale masakra ;/ uwielbiam ogladac (czasem dosc dlugo) rozne kosmetyki, jego odcienie, opakowania, wachac jak pachna ale faktycznie jak juz takie cos jest to najlepiej wyjsc i nic nie kupowac... moze baba zmadrzeje z czasem...

    OdpowiedzUsuń
  9. Po za karygodnym zachowaniem, porażką jej jako właścicielki (?) a zarazem sprzedawczyni - było to, że nie miała pojęcia po co jest puder ryżowy i do czego służy. To już chyba podstawowa wiedza w tej branży?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...