Dzisiaj będzie bez zbędnych wstępów, historyjek i opowiastek.
Nie będzie też marudzenia, że jesień i deszcz.
Ponarzekam sobie w inny sposób.
Bo dzisiaj post będzie o największym kosmetycznym koszmarku na jaki nie udało mi się już trafić od dawna.
z kosmetykami Bingospa obcuję sobie już od jakiegoś czasu.
Polubiłam ich peeling do ciała, na maseczkę do twarzy również nie narzekam więc kiedy pani Ula ze sklepu Naturica.pl zaproponowała mi możliwość przetestowania kilku kosmetyków sama wybrałam sobie żel do mycia twarzy z kolagenem.
A że kolagen lubię pod każdą postacią więc tym bardziej byłam ciekawa tego produktu.
skład:
kosmetyk zamknięty jest w plastikowej butli z wygodną pompką która zdecydowanie świetnie sprawdza się w aplikacji. Duży plus dla firmy za zastosowanie właśnie takiego opakowania :-)
I plusy się kończą :-)
Po pierwsze zapach ... pierwsza aplikacja na dłonie i miałam wrażenie, że żel pachnie porównywalnie z szamponami czy innymi tego typu kosmetykami. Jak na produkt do pielęgnacji twarzy zapach jest zbyt nachalny i nieprzyjemny. Ja gustuję raczej w preparatach do twarzy które pachną ale z umiarem :-)
Pienić nie chciał się wcale, co też wydawało mi się delikatnie podejrzane. Fakt nie wszystko musi się pienić, ale w tego typu preparatach chociaż trochę to by wypadało.
Po drugie to co uczynił ów kosmetyk z twarzą moją przeszło moje najśmielsze oczekiwania ;-)
Pierwsze podejście i coś swędzi ... nic to pomyślałam sobie licząc na to, ze przecież skóra też musi się przyzwyczaić.
kilka dni później drugie podejście ... swędzi a skóra napina mi się do granic wytrzymałości. Nie tu już nie pomyślałam, że kolagen zaczyna działać w ekspresowym czasie.
Mimo to postanowiłam dać temu żelowi jeszcze jedną szansę ... dałam i zalałam się łzami.
Skóra piekła, swędziała, cała pokryta była strażacką czerwienią. Miałam wrażenie, ze twarz zaczyna mi pękać.
Dawno czegoś takiego nie przeżyłam. Mam wrażliwą skórę i często są z nią problemy, zdarza się, ze jakiś kosmetyk mnie uczuli ale nigdy jeszcze nie miałam aż takiej sytuacji.
Z opresji wybawił mnie krem Flos-Leku o którym pisałam Wam wczoraj, a z collagenowym cudem pożegnałam się z nieukrywaną przyjemnością ... i już nigdy więcej.
300 ml żelu kosztuje od 11 zł do 15 zł w zależności od promocji.
buziaki,
Michałosia
szkoda,że ja nie mogę nigdzie tych produktów znaleźć
OdpowiedzUsuńMarysiu są do dostania w wybranych Tesco, w moim niestety nie :-( ewentualnie net
UsuńTak myślałam, ze się nie sprawdzi.
OdpowiedzUsuńzdarza się :-)
UsuńA to łobuz z tego żelu, aż przykro czytać...
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, ze sytuacja na buzi załagodzona :-)
Usuńdobrze, że go nie miałam !
OdpowiedzUsuńala nie wiadomo czy też byś miała z nim takie przejscia :-) Ja oddałam go innej blogerce bo ona go bardzo lubi :-)
UsuńHmm kosmetyki z kolagenem kuszą mnie coraz bardziej. Teraz wiem, od czego trzymać się z daleka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, WingsOfEnvy Blog
:)
ja jak tylko mam okazję to kupuję właśnie te które mają w składzie kolagen i sprawdzają się rewelacyjnie :-)
Usuń